WWW.SKIJUMPING.RU

 
Skoki narciarskie i kombinacja norweska w Rosji Skoki narciarskie i kombinacja norweska w Rosji Skoki narciarskie i kombinacja norweska w Rosji

NOWOŚCI

Dziennik z Ałmat. 30 sierpnia 2011

Dzień dobry, drodzy czytelnicy. Trzecią i ostatnią część dziennika piszę już w Moskwie, kiedy wrażenia nieco wyblakły. Niestety problemy z Internetem i wolnym czasem nie pozwoliły mi zająć się dziennikiem bezpośrednio po zawodach.

Ogólnie poranek 30 sierpnia był pochmurny i chłodny. W drodze na skocznię wyciągnęłam Aleksandra, aby zrobić kilka zdjęć okolic hotelu. Według mnie, jeśli nie zwraca się uwagi na szczegóły, bardzo przypominają one Szwajcarię.

Praca na podobnych zawodach jest bardzo męcząca. Przychodzisz na skocznię jako jeden z pierwszych, żeby zdążyć sfotografować przyjazd drużyn i wychodzisz jako jeden z ostatnich. Ratowało nas to, że byliśmy w dwoje, choć z jednym dyktafonem i jednym aparatem. Dzień wcześniej byłam tak zmęczona, że nawet chciałam zrezygnować z porannych treningów, ale w końcu ciekawość wygrała ze zmęczeniem. I nie pożałowałam, że poszłam.

Również tym razem czatowaliśmy na przyjazd Rosjan. Denis Korniłow i Paweł Karelin nie skakali, dlatego rano na skoczni pojawili się tylko Ilja Rosliakow i Roman Siergiejewicz Trofimow.

Sztab trenerski obserwuje przygotowania.

Później dotarli Polacy i Niemcy. Andreas Wank i Michael Neumayer żywo o czymś dyskutowali i odłączyli się od głównego składy drużyny.

Norwegowie, którzy zrezygnowali z wczorajszych skoków treningowych również nie kazali na siebie długo czekać. Na przykład Johan Remen Evensen, Pan 246,5 (nawiasem mówiąc cyfry te stały się częścią jego autografu).

Mieliśmy również okazję poobserwować trening Toma Hilde. Jak już wspominałam, zawodnicy przygotowują się przed zawodami za trybunami i przed wyciągiem. Nie jest to żadna specjalna strefa, po prostu kawałek terenu przed skocznią, otoczony zwykłymi barierkami podobnymi do tych, jakie stoją w moskiewskim metrze. Pilnowała go para ochroniarzy.

Na planie wygląda to mniej więcej tak:

Poranna gimnastyka zawodników w obiektywnie naszego aparatu:

To nie efekt porannego złego samopoczucia Norwega, ale ćwiczenia służące rozciągnięciu mięśni, choć na początku trochę się przestraszyłam. Na początku Tom kręcił się w pobliżu, a potem zatrzymał się na schodach, dotknął nosem górnego stopnia i w takiej pozycji spędził dość dużo czasu.

Mimo wszystko faworyt zawodów rano nie wyglądał zbyt dobrze. Może to przeczucie?
Wielu skoczków rano zadowoliło się po prostu joggingiem. Niektórzy opuścili nawet zamkniętą strefę i zaliczyli kilka okrążeń wokół skoczni. Wcześnie rano w pobliżu kompleksu nie zebrało się zbyt wiele ludzi. Pewnie to ze względu na święto. Tego dnia Kazachowie obchodzili Dzień Konstytucji. Mimo to Neumayer nie zaryzykował wyjścia poza barierki.  

Później Michael przebrał się i pokazał się w pełnej sportowej okazałości. Ech, za to właśnie lubię letnie skoki...

Ilja Rosliakow, który powinien startować tuż przed Neumayerem zmierzał do wyciągu.

Treningi były bardzo okrojone – wielu z nich zrezygnowało. W tym czasie powinny były odbyć się kwalifikacje, ale ze zrozumiałych przyczyn organizatorzy zawodów w Ałmatach ograniczyli się rano do przeprowadzenia trzech serii treningowych. Zawodników było bardzo mało: w sumie na starcie powinno pojawić się 39 skoczków, ale pierwszy i drugi skok oddało 21 zawodników, a trzeci – w sumie 11.

Widzów zjawiło się jeszcze mniej niż skoczków, ale dwóch z nich mimo wszystko wzięło na siebie misję wsparcia zawodników i imitowało obecność kibiców na trybunach:  Aleksandr i nieznany nam mieszkaniec Ałmat starali się, jak mogli. Największe owacje od tego żywiołowego duetu zebrali, co zrozumiałe, Rosjanie i Norwegowie.

Tom Hilde wygrał dwie z trzech serii, a raz był czwarty. Pewnie pomógł mu ubrany pod kombinezonem kostium supermena.

Później w zdjęciach nastąpiła długa przerwa wywołana tym, że i nasz aparat, i laptop przestali czytać kartę pamięci. Na szczęście zdążyliśmy przerzucić poranną porcję zdjęć na bardziej pewny nośnik i zgromadzony materiał nie przepadł. W innym wypadku nie zobaczylibyście tych wszystkich zdjęć. I my pewnie też.

Niestety problemy techniczne pojawiały się w najbardziej nieodpowiednim momencie – akurat w przerwie między seriami treningowymi i konkursem głównym, kiedy umawialiśmy się na wywiad z Walterem Hoferem. Tuż po przeprowadzeniu wywiadu, Aleksandr złapał taksówkę i pojechał do miasta po nową kartę pamięci, a ja poszłam do biura prasowego, aby wysłać poprzednią część dziennika. Szczerze mówiąc bardzo się martwiliśmy – rozumiecie, był wtedy Dzień Konstytucji, co znaczy, że w Ałmatach jest wszystko „żabyk”. W momencie, kiedy karta pamięci o pojemności 4 giga została znaleziona i uroczyście dostarczona na miejsce, nad skocznią zaczęło się już ściemniać.

Jeszcze raz wjechaliśmy na skocznię, aby zrobić zdjęcie gniazda trenerskiego.

Pierwszą serię zawodów fotografowaliśmy z sektora dla pracy, bo wejście do lepszego świata – mix zony – nawet z akredytacją fotografa było dla nas zabronione.

W pewnym momencie w mix zonie pojawili się Walter Hofer i Agnieszka Baczkowska – polska specjalistka zajmująca się organizacją zawodów o randze międzynarodowej.

Jak mogłabym się obejść bez hipnotyzującego chłopaka?
Jure Sinkovec po pierwszej serii. Aktualny lider, który najwidoczniej jeszcze nie domyśla się, że za godzinę stanie na podium.

Andersowi Fannemelowi nie jest potrzebny kostium supermena, aby zająć drugie miejsce po pierwszej serii.

I bohater pierwszej serii Jurij Tepes, który wkrótce zostanie bohaterem dnia.

Facepalm w wykonaniu Toma Hilde. Według mnie sam jest w szoku.

W przerwie między seriami podeszła do nas wolontariuszka i poleciła nam wejść na dach budynku na skoczni, skąd moglibyśmy zrobić zdjęcia. Do dzisiaj nie wiem, czy była to dobra decyzja, ale zdjęcia upadków, w które obfitowała druga seria, były nieco lepsze niż z sektora dla prasy. Oprócz nas nie było tam żadnych fotoreporterów, więc możecie podziwiać ekskluzywne zdjęcia.

Dowiedzieliśmy się, że możliwe, że taka ilość upadków za linią końcową związana jest z trawą na skoczni. Wkrótce opublikujemy wywiad z Nikołajem Pietrowem, asystentem delegata technicznego na zawodach w Ałmatach. Tam znajdziecie szczegóły. 

Komentator, którego nie udało nam się spotkać, jest jednym z najlepszych wspomnień z Ałmat. W pewnym momencie najwidoczniej zmęczył się wymienianiem nazwisk zawodników i po ogłoszeniu przerwy technicznej żywo kontynuował wywody na temat konieczności zmiany bramki startowej, która waży bardzo dużo. „Wyobrażacie sobie, jak obsłudze na górze jest ciężko?” – kontynuował komentator. Potem „skacze numer... (numer) ... (nazwisko). Długość skoku... (nazwisko)... wynosi... (odległość) merów” – komentarz też po wywodzie o niełatwym losie obsługi dźwigającej belkę był, delikatnie mówiąc, zupełnie niespodziewany.

Upadek Michaela Neumayera wyglądał bardzo poważnie z dachu. Zaniepokoił się nawet Walter Hofer.

A tymczasem zawody trwały dalej. Ilja Rosliakow zdążył nawet przez chwilę zajmować miejsce w czołówce.

Tom Hilde rozdawał autografy kibicom.

Po skoku Pawła Karelina zdecydowaliśmy się opuścić gościnny dach. Ktoś do nas podszedł i powiedział, że długie przebywanie w tym miejscu jest niebezpieczne dla zdrowia, ale nie wyjaśnił dlaczego. Zebraliśmy manatki i skierowaliśmy się przez szatnie do biura zawodów, gdzie zawodnicy czekali na skończenie zawodów.

Ilja Rosliakow

Denis Korniłow i Roman Trofimow przyglądali się ostatniej próbie Jurija Tepesa.

Później rozdzieliliśmy się z Aleksandrem – on poszedł umówić się na wywiad z Tomem Hilde, a ja zostałam, aby sfotografować dekorację.

Poświęcamy państwa uwadze: Jurij Tepes, człowiek-narta (to znaczy, narta jest przedłużeniem ciała).

A później zbiegli się operatorzy i fotografowie. Z trybun wyglądało to zabawnie.

Teraz organizatorzy i dziennikarze mogą spokojnie wchodzić. Najtrudniejsze już za nami.

Drużyny zbierały się w pośpiechu. Zawody zakończyły się ok. 22:30 czasu lokalnego, a do rana wyjechali praktycznie wszyscy. Jako pierwsi, lotem do Fankfurtu o 1:55 wyleciały reprezentacje Norwegii, Niemiec, Czech, Estonii, Polski, a także Walter Hofer i jego ekipa. Rosjanie opuścili hotel o trzeciej w nocy, a my zostaliśmy w Ałmatach do następnego wieczoru – trzeba było przeprowadzić kilka wywiadów, ale to już działka Aleksandra, a ja za wami się już żegnam. Dziękuję za uwagę!

P.S. Historia z hipnotyzującym chłopakiem Borkiem Sedlakiem miała swój ciąg dalszy. Wykorzystując moment, w którym po zawodach czaiłam się przy szatni reprezentacji Norwegii, Aleksandr złapał Czecha obok autobusu u powiedział mu o jego nowym przezwisku. Mówi, że Borek na początku się zdziwił, ale potem, po wyjaśnieniu, razem zaczęli się ze mnie śmiać. Mój złośliwy kolega nie ograniczył się jednak tylko do tego. Kiedy po raz kolejny Sedlak przebiegał obok, Aleksandr nic tylko wziął mnie za rękę i krzyknął: "Borek, here she is! That’s she!". Trochę porozmawialiśmy i wkrótce hipnotyzujący chłopak wrócił z szatni z dwoma podpisanymi zdjęciami dla nas.

„Rożdiennyje letat”, 01.09.2011

‹‹ wstecz

Creation and support of the project - TelecomPlus

  Rambler's Top100
----------------------------------------------------------------------------------