WWW.SKIJUMPING.RU

 
Skoki narciarskie i kombinacja norweska w Rosji Skoki narciarskie i kombinacja norweska w Rosji Skoki narciarskie i kombinacja norweska w Rosji

NOWOŚCI

Dziennik z Ałmat. 29-30 sierpnia 2011

Dzisiaj dzień rozpoczął się dla nas dość późno, ponieważ początek ceremonii otwarcia zaplanowano na piątą wieczorem czasu miejscowego (trzecią czasu moskiewskiego). Wstaliśmy koło dziesiątej i poszliśmy na śniadanie. Większość zawodników przyleciało do Ałmat o czwartej w nocy i rano hotel nieco się ożywił. Na późnym śniadaniu w stołówce zauważyliśmy na przykład Toma Hilde, który powoli jadł jogurt.

Po śniadaniu postanowiliśmy nie iść na wycieczkę, a zamiast tego ponownie wybraliśmy się na kompleks skoczni, z którym zdążyliśmy się już zżyć. Poranek był pochmurny u chłodny, ale chmury nad górami, jak dziwnie by to nie wyglądało, rozstąpiły się tego dnia, odsłaniając ośnieżone szczyty.

Dotarliśmy do Komitetu Organizacyjnego, aby dowiedzieć się, czy przyjechała już delegacja FIS. Niestety Walter Hofer i jego ekipa na skoczni jeszcze się nie pojawili. Na tablicy znajdowała się supertajna informacja o składzie delegacji.

Na skoczni trwały ostatnie gorączkowe przygotowania pod dochodzący z głośników taneczny „tunc-unc-unc”. Najwidoczniej kazachska muzyka klubowa była ogłoszona oficjalna muzyką zawodów. Na skoczni nie słyszeliśmy niczego poza twórczością nieznanych nam DJów.

Ogólnie rzecz biorąc nad kompleksem panowała atmosfera 31 grudnia – jakby Nowy Rok był już blisko, a zostało do niego jeszcze przecież dużo czasu. Telebim był pośpiesznie remontowany, a dwóch najbardziej odważnych pracowników Komitetu Organizacyjnego schodzili po igelicie w dół, schylając się po drodze i robiąc coś z pokryciem. Z Aleksandrem stwierdziliśmy, że pewnie przed zawodami poprawiają igelit, ale rozwiązanie okazało się o wiele prostsze: tuż przed konkursem padał deszcz i na zeskok dostały się gałązki i inne śmieci, które trzeba było natychmiast usunąć, aby nikt nie ucierpiał.

Podczas krótkiej rozmowy dowiedzieliśmy się wiele nowego – po pierwsze zapowiadany przez synoptyków wieczorny deszcze nie będzie tak dużym problemem, zawody zostaną przerwane tylko w przypadku ulewy. Wreszcie też odkryliśmy sekret „najlepszej skoczni na świecie” – okazuje się, że jej konstrukcja jest optymalna pod względem większości parametrów technicznych, typu nachylenie rozbiegu czy szerokość zeskoku.

Wyjaśniliśmy także, że istnieją pewne wątpliwości co do tego, czy podczas zawodów będzie działał wyciąg. W przypadku nagłej awarii organizatorzy mają przygotowane wyjście awaryjne. Zawodnicy będą wwiezieni samochodami okrężną drogą.

Pobyliśmy jeszcze trochę na skoczni, poprzeszkadzaliśmy pracownikom zadając im głupie pytania, a potem poszliśmy szukać okrężnej drogi. Bardzo chcieliśmy zobaczyć skocznię od tyłu. Znaleźliśmy tę drogę i nawet trochę się nią przeszliśmy, ale właśnie tam rozładował nam się aparat i musieliśmy wrócić.

Tymczasem zbliżała się już godzina pierwsza. Wróciliśmy do hotelu, zjedliśmy obiad w miejscowej stołówce, później poszłam do pokoju, a Aleksandr został, aby pilnować reprezentacji Rosji, która mieszka na naszym piętrze.

Wkrótce reprezentacyjnym autobusem pojechaliśmy z powrotem na skocznię, gdzie odbyło się zebranie kapitanów drużyn. Po drodze podziwialiśmy tęgich kazachskich chłopaków w kamuflażu, którzy stali plecami do drogi i usilnie wpatrywali się w pobliskie krzaki – najprawdopodobniej w poszukiwaniach złośliwie ukrywającego się tam uciekiniera. Przy wejściu sprawdzono nam torby i z Aleksandrem ucieszyliśmy się z poziomu bezpieczeństwa. Naiwnie nawet nie domyślaliśmy się, jakie są powody tak nagłego zaostrzenia kontroli.  

Do naszej reprezentacji dołączono wolontariuszkę Madinę, która prezentowała swój manicure w kolorach flag narodowych – kazachskiej i rosyjskiej.

Chcieliśmy wziąć udział w zebraniu kapitanów, ale czujni pracownicy Komitetu Organizacyjnego zauważyli nas chowających się w rogu i wyrzucili na z sali mówiąc, że zebranie jest zamknięte dla dziennikarzy. Wtedy z Aleksandrem postanowiliśmy postać trochę w strefie, gdzie pełną parą trwały przygotowania do ceremonii otwarcia zawodów. Zebrało się tam wiele pięknych kazachskich dziewczyn w strojach ludowych, które niosły tabliczki z nazwami uczestniczących krajów. Aleksandr z przyjemnością je fotografował, a później z zachwytem opowiadał naszej wolontariuszce o tym, jakie piękne są dziewczyny i jak lubią pozować.

Tuż za plecami dziewczyn znajdowała się droga prowadząca do szatni drużyn, co postanowiliśmy wykorzystać. Właśnie tam zawodnicy przygotowują się do zawodów.

Kombinezony reprezentacji Rosji

Drużyna Norwegii. Na pytanie, czy będą brać udział w dzisiejszym treningu, odpowiedzieli, że nie, ale za to chętnie zgodzili się pozować do grupowego zdjęcia.

Wkrótce wygoniła nas jednak nerwowa pracowniczka Komitetu Organizacyjnego. Jak się okazało, panująca na skoczni nerwowość spowodowana była tym, że za chwilę powinien przyjechać mer Ałmat. Ceremonię otwarcia fotografowaliśmy z trybun, czego nawet nie żałowaliśmy. Kazachowie tak wzruszająco śpiewali hymn narodowy – wszystkie trybuny.

Zawody otwierał mer i Walter Hofer. Mer przemawiał, a Hofer stał obok, milczał i uprzejmie klaskał po zakończeniu porywającej przemowy zarządcy miasta.

Po zakończeniu ceremonii otwarcia pracujący na skoczni sędziowie jak gigantyczne biedronki udali się na swoje miejsca.

Jak dziwnie by to nie wyglądało, większość zawodników przygotowywała się do treningów tuż przed kompleksem – rozciągali się, rozmawiali, chodzili z nartami tam i z powrotem. Narty w ogóle stały gdzie popadnie i przygotowywano je za trybunami. Tak było na przykład w przypadku Borka Sedlaka, który został nazwany przez Saszę „hipnotyzującym chłopakiem”, ponieważ za każdym razem, kiedy nas mijał, moja głowa podążała za nim.

Aleksandr Nikołajewicz daje ostatnie uwagi Ilji.

Denis Korniłow trenuje.

Do rozpoczęcia skoków zostało niewiele czasu i zawodniczy zaczęli wjeżdżać na skocznię. Pojechaliśmy razem z nimi. Długo czekaliśmy na swoją kolej na wyciągu, bo w pierwszej kolejności, co zrozumiałe, trzeba było przepuścić wszystkich zawodników i trenerów. A co jest najważniejsze dla trenera przed rozpoczęciem zawodów? Oczywiście aby nie zapomnieć o fladze!

Różnica temperatur przed skocznią, na trybunach i na skoczni jest dość odczuwalna. O ile za budynkiem kompleksu skoczni i trybunami panuje całkowity spokój i ciepło, to na samych trybunach można odczuć chłodny wiatr ze skoczni. Na samej górze natomiast świszczy wiatr, a chłód przenika do kości. Powiem szczerze, że żałowałam, że nie wzięłam ze sobą do Ałmat puchowej kurtki. Na szczęście dziś wieczorem obyło się bez deszczu.  

Widok ze skoczni jest fantastyczny, choć też trochę przerażający dla osób z lękiem wysokości. Próg, kawałek zeskoku i trybuny – a to jeszcze nie jest szczyt skoczni!

Ze skoczni skoki ogląda się zupełnie inaczej. Widok, kiedy zawodnik znika z pola widzenia w dół, do podnóża skoczni nie jest dla ludzi o słabych nerwach. Powstaje wrażenie prawdziwego swobodnego spadania. Boję się nawet pomyśleć, co wtedy czuje zawodnik.

Co prawda Ilja Rosliakow powiedział nam, że mimo jego lęku wysokości, nie boi się skakać.

Później wjechaliśmy windą na samą górę, na tak zwaną „platformę startową”.

Przed zawodnikiem przygotowującym się do startu rozciąga się widok zapierający dech w piersiach.

Przysiadłam na schodkach z prawej strony rozbiegu, akurat na przeciwko platformy startowej, aby nie przeszkadzać zawodnikom i zrobiłam kilka zdjęć. Aleksandr nie poszedł, a o przyczynach tej decyzji wolał milczeć. W obiektywie udało się jednak uwiecznić jak między innymi rozmawiają Andreas Wank i Michael Neumayer.

Do połowy drugiej serii skostnieliśmy już od zimna i pobiegliśmy na dół, do wyciągu. Dzisiejszy post chciałbym zakończyć słowami z South Parku – „dziś dowiedzieliśmy się wiele nowego”.

Jutro w programie mamy konkurs główny. Mam nadzieję, że wszystko się uda. Wszystkiego dobrego!

„Rożdiennyje letat”, 30.08.2011

‹‹ wstecz

Creation and support of the project - TelecomPlus

  Rambler's Top100
----------------------------------------------------------------------------------