Leć, Nastia! 15-letnia Nastia Wieszczikowa zamieniła spadochron na skocznię, aby zwyciężyć w Soczi-2014
Na pytanie, czy nie strasznie jest skakać na nartach, zamiast odpowiedzi, jedynie wybucha śmiechem. W końcu czy można przestraszyć skocznią dziewczynkę, która w wieku 10 lat sto razy skoczyła ze spadochronem z wysokości 4000 metrów?!
Debiut 15-letniej Wieszczikowej na seniorskich Mistrzostwach Świata w Narciarstwie Klasycznym w Oslo zakończył się jednak jednym skokiem i 41 pozycją, czyli trzecią od końca. Po wszystkim Nastia przepłakała całą noc i obiecała sobie: w Soczi-2014 wszystko będzie inaczej.
ZA SPADOCHRONEM DO KSIĘGI GUINNESSA
Nastia udziela wywiadu przez telefon absolutnie równym, spokojnym głosem. Emocje po Oslo już za nią, a w domu, w Moskwie, znów jak zwykle dużo się śmieje, a nie płacze. Dopiero pod koniec, kiedy już była gotowa odłożyć słuchawkę, zdradza:
- A wie pani, że ja tutaj, kiedy z panią rozmawiałam, przejechałam pięć kilometrów na nartach. Serio!
Pięć kilometrów dla Wieszczikowej to jak dla zwykłych śmiertelników droga z łóżka do kuchni. W wieku dziewięciu lat brała udział w codziennych (!) biegach na orientację. Kiedy miała dziesięć lat przebiegła swój pierwszy maraton – 42km 195m. W wieku 12 lat przebiegła 253-kilometrowy dystans wokół jeziora Ilmień.
- Od 10 roku życia w ciągu dnia na treningach przebiegałam po 40km – najzwyczajniej opowiada Nastia – A dookoła Ilmienia w ciągu dnia trzeba było biegać o wiele więcej – gdzieś po 60-70 kilometrów. Pierwszego dnia było bardzo zabawnie. Biegnę, poznaję ludzi, prześcigam dorosłych! Potem oczywiście mięśnie zaczęły mnie boleć, ale tata mówił: „Wstawaj, biegniemy!”. I ja wstawałam i biegłam.
Tata Anatolij jest dla Nastii trenerem, partnerem w sparingach, w ogóle wszystkim. To on wyczytał w Internecie o unikatowym rekordzie. Aby zostać wpisanym do Księgi Rekordów Guinnessa dziewczynka musiała w wieku 10 lat wykonać nie mniej niż sto skoków ze spadochronem z wysokości 4000m. W każdy weekend Anatolij zawoził swoją córkę na lotnisko w Kołomnie. Sprzedał samochód, żeby opłacić instruktora. Czasem Nastia wykonywała po dziewięć skoków w ciągu dnia, żeby zdążyć. Teraz jej imię widnieje w księdze Giunnessa.
- Mnie tata tak wychował: nieważne, czy jest strasznie czy nie – powiedziano mi, co robić i robiłam – wyjaśnia Nastia – Ze spadochronem było strasznie tylko przy drugim skoku. Nie przy pierwszym, kiedy nie rozumiałam, co się dzieje, ale przy drugim, kiedy już wiedziałam, jak to jest wyskoczyć z samolotu i później lecieć.
DO TATY KRZYCZELI: „ZABIJE JĄ PAN!”
Skakać ze skoczni i to jeszcze na nartach – to nawet pomysłowemu tacie Nastii nie mogło przyjść do głowy. Pomógł przypadek. Trzy lata temu podczas zawodów w triatlonie w Bierieżkach zauważył ją trener.
- Przyjechaliśmy na zgrupowanie do Kaługi – wspomina Wieszczikowa – Dostałam koszmarne, stare, ciężkie narty i kombinezon, który wisiał na mnie jak szmata. Przez parę dni po prostu zjeżdżałam z górki. Trzeciego dnia tata powiedział: idź na pięciometrową skocznię. Trenerzy byli w szoku, krzyczeli do niego: „Zabije ją pan!”. Ale ja poszłam. Przy pierwszym skoku upadłam, drugi już wykonałam bez upadku. Następnego dnia skakałam już z 10-metrowej skoczni.
Skoki narciarskie kobiet tylko w Rosji są egzotyką. Na skalę światową, mało brakowało, a udałoby się je włączyć do programu Olimpiady-2010 w Vancouver. Igrzyska-2014 w Soczi natomiast najprawdopodobniej nie obejdą się bez żeńskich skoków.
- Chłopcy na treningach mi nie dokuczają. Tylko stukają palcem w czoło i mówią: „Szalona jesteś!” – śmieje się Nastia.
Debiut na seniorskich Mistrzostwach Świata wyszedł Wieszczikowej zgodnie z przysłowiem – pierwsze śliwki robaczywki. Nie, na medale nie liczyła. W końcu skacze na nartach dopiero dwa i pół roku. Marzyła, aby dostać się do czołowej 30, do drugiej serii. Podłamała się jednak.
- Tam była gęsta mgła, nawet progu nie widziałam – opowiada Nastia – Do tego jeszcze bardzo długo przytrzymywali mnie na belce, nie zezwalali na skok. Być może bardziej doświadczona zawodniczka w takiej sytuacji by sobie poradziła, ale nie ja. U nas w Rosji niestety nie ma warunków do uprawiania skoków narciarskich. Skaczę w Moskwie, na Worobjowych Gorach, ale tamtejsza skocznia nie odpowiada międzynarodowym wymogom. Powiedzmy, że zbudują kompleks w Niżnym Tagile, ale ja się jeszcze uczę w szkole. Jak mam tam dojeżdżać z Moskwy?
Wieszczikowa kończy narciarski spacer, żegnamy się. Zadaję na koniec jeszcze jedno pytanie.
- A gdzie jest twoja mama?
- Ma swoje własne życie. Z tatą mieszkamy oddzielnie. Mama oczywiście wie, że skaczę na nartach...
N. MARJANCZIK. „Sowietskij Sport”, 12.03.2011
KRÓTKA CHARAKTERYSTYKA
Anastasija WIESZCZIKOWA
Urodziła się 28 lipca 1995r. w Moskwie. Specjalizacja – skoki narciarskie. Trener – Siergiej Czaadajew. Najlepsze miejsce w zawodach Pucharu Kontynentalnego – 29. Uczestniczka Mistrzostw Świata Juniorów-2011 (34 miejsce). Uczestniczka Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym-2011 (41 miejsce). |