WWW.SKIJUMPING.RU

 
Skoki narciarskie i kombinacja norweska w Rosji Skoki narciarskie i kombinacja norweska w Rosji Skoki narciarskie i kombinacja norweska w Rosji

NOWOŚCI

Skocznia nie wierzy łzom

Wczoraj w Oslo miało miejsce znaczące dla rosyjskich skoków narciarskich wydarzenie. Marija Zotowa, Anastasija Wieszczikowa i Irina Taktajewa zostały pierwszymi Rosjankami, które wystąpiły na Mistrzostwach Świata. Najlepszy rezultat na skoczni K90 osiągnęła Taktajewa, która zajęła 37 miejsce. W pierwszej serii (do drugiej Irina nie awansowała) straciła do Mistrzyni Świata Danieli Iraschko 25,5m.

ŚWIĘTA WOJNA

Święta woja o włączenie skoków narciarskich kobiet do programu Mistrzostw Świata i Igrzysk Olimpijskich toczyła się kilka lat. Osobie nie zaznajomionej ze szczegółami trudno do końca zrozumieć, jak wiele wydarzeń miało miejsce od czasu, gdy na początku XXI w. po raz pierwszy rozległy się nieśmiałe jeszcze wtedy głosy entuzjastów żeńskich skoków narciarskich. W liczbie wątków i nieoczekiwanych zwrotów akcji bitwa ta mogłaby przebić scenariusz najbardziej ckliwej meksykańskiej telenoweli.

Na początku entuzjastki, głównie z Ameryki Północnej, walczyły z Międzynarodową Federacją Narciarską (FIS). Gdy ta już drgnęła i przegłosowała włączenie konkursów kobiet do programu Mistrzostw Świata w Libercu 2009, te same entuzjastki ruszyły już na MKOl, wymagając, aby żeńskie skoki narciarskie zadebiutowały w programie Igrzysk Olimpijskich już w Vancouver.

MKOl na początku bronił się dość słabo. Później robił to już coraz bardziej energicznie, aż w końcu rozkręcił się do takiego stopnia, że pewien wysoko postawiony urzędnik pozwolił sobie aż nadto emocjonalnie skomentować dowód mówiący o tym, że żeńskie skoki narciarskie w kwestii masowości dorównują męskim. Dokładnego cytatu nie przytoczę, ale urzędnik zauważył, że tradycyjne amerykańskie zawody, w których zawodnicy rywalizują o to, komu najbardziej pachną nogi, również gromadzą tłumy uczestników z bogatych w talenty prerii, ale jeszcze nikt nie proponował, aby włączyć je do programu Igrzysk Olimpijskich.

Pozbierawszy się po nokaucie, buntownicze skoczkinie i ich zwolennicy nie uspokoili się. Pamiętam, jak w Libercu zaczepił mnie wiceprezes Amerykańskiej Federacji Skoków Narciarskich Kobiet Vic Method. Był on jednym z inicjatorów skargi sądowej złożonej przez grupę 15 skoczkiń przeciwko Komitetowi Organizacyjnemu Vancouver 2010, w której oskarżono go o dyskryminację i naruszenie praw człowieka (tym niemniej, skoki narciarskie i tak pozostały jedyną dyscyplina na Olimpiadzie w Vancouver, w której konkurowali tylko mężczyźni).

- Jak się panu wydaje, czy nasza walka wzbudza zainteresowanie w Rosji? – zapytał Method.

- Wydaje mi się, że wzbudza – odpowiedziałem, wyrzucając sobie nieszczerość.

- Chciałbym, proszę pana, aby w Rosji wszyscy wiedzieli, że będziemy walczyć do końca.

- To bardzo szlachetne w waszej strony.

Z mojej strony bardzo pochopną decyzją było wymienienie się z panem Methodem wizytówkami. Od tej pory moje życie zamieniło się w prawdziwe piekło. Komunikaty prasowe pana Methoda i jego współtowarzyszy broni płynęły do mnie stadami, ławicami i eskadrami. To nawet nie były komunikaty prasowe, a poematy. Bombardowano sądy wszystkich instancji, MKOl, FIS, ONZ, PCK, NATO.

Teraz, kiedy nie ma wątpliwości, że skoki narciarskie kobiet zostaną przez MKOl włączone do programu Igrzysk Olimpijskich w Soczi, pozostaje jedynie zachwycić się kosmiczną energią i siłą przebicia takich ludzi jak Method.

Nagrodą dla nich był tytuł pierwszej w historii Mistrzyni Świata w skokach narciarskich, który wywalczyła właśnie Amerykanka – Lindsey Van.

Rosja z rozwojem dyscypliny, w której w Soczi zostaną rozdane medale, spóźniła się o co najmniej pięć lat, jeśli nie dziesięć. Do Liberca żadna z Rosjanek nie mogła przyjechać. Historyczny debiut trzeba było przełożyć o dwa lata. 

I wczoraj wreszcie do niego doszło. Jak przystało na debiut, pierwsze śliwki robaczywki. Ani jednej z trzech Rosjanek nie udało się przebić do drugiej serii, do której kwalifikuje się czołowa trzydziestka. Same zawodniczki i ich trenerzy odnieśli się jednak do tego z dystansem, bo też inaczej nie można było się do tego odnieść.

Z KAWIARNI NA SKOCZNIĘ

Jako pierwsi skakali mężczyźni, którzy uczestniczyli w kwalifikacjach na skoczni K90. Start zaplanowano na godzinę 12:30 czasu lokalnego, jednak już na pół godziny przed rozpoczęciem zawodów nieopodal trybun i budek z gorącymi napojami brzmiała orkiestra. Była ona jedynym z niewielu punktów orientacyjnych dla kibiców, znikających podczas wchodzenia na obiekt w gęstej mgle, która pojawiła się nad Holmenkollen juz z samego rana. Było dość ciepło, ale bardzo wietrznie. Świadczyły o tym spąsowiałe uszy żołnierzy gwardii królewskiej, którzy w galowych mundurach stali obok metalowych masztów. Równo o godzinie 12:30 musieli wciągnąć na nie flagę państwową Norwegii, sztandar FIS i inne chorągwie. Żołnierze chwycili rękami linę i zapewne wyrzucali sobie, że w odpowiednim czasie nie zdecydowali się na służbę w wojskach pancernych. Siedzieliby sobie teraz w ciepłym czołgu i wcinali swoje racje żywnościowe.
W strefie mieszanej pojawił się mój stary przyjaciel, uznany mistrz rozmów Ilja Rosliakow. Najwidoczniej nie zgłoszono go do startu na skoczni K90, dlatego też był w codziennym stroju, a nie w reprezentacyjnym dresie, co dodało mu powagi. Na szyi wisiała krótkofalówka.
- Szanowny panie trenerze... – zacząłem.
-  Nie jestem trenerem. – obraził się Rosliakow i sięgnął do kieszeni, aby pokazać akredytację zawodnika. – Zamierzam znaleźć się w składzie drużyny na zawodach na dużej skoczni. Być może przydam się też w konkursie drużynowym. Zobaczymy.
- Żartowniś Ilja spochmurniał. Koniecznie trzeba było zmienić temat.
- Na kobiety przyjedziesz popatrzeć?
- Na jakie kobiety? – od razu ożywił się Rosliakow – Aaa, na nasze, tak? Nie, nie przyjdę. One się z nami nie przyjaźnią.
Wypowiedział to niezwykle zagadkowe zdanie i zniknął z pola widzenia.
Do dzisiejszego konkursu zakwalifikowało się trzech Rosjan – Paweł Karelin, Denis Korniłow i Dmitrij Wasiljew, który prawie uporał się z kontuzją kolana. Wczoraj właśnie Wasiljewowi wyszedł najlepszy skok spośród wszystkich naszych zawodników. Towarzyszył mu dobry nastrój i tajemniczo wzruszał brwiami w ramach odpowiedzi na pytanie o jutrzejsze zawody.
Na początku serii próbnej kobiet, poprzedzającej pierwszą kolejkę skoków konkursowych, mgła już całkowicie przysłoniła skocznię. Można było odnieść wrażenie, że stojący tu jeszcze przed godziną obiekt rozebrano i gdzieś przeniesiono. Widzowie (wśród których był też król Norwegii Harald V, z powodu przybycia którego główne wejście dla osób akredytowanych było zamknięte na całe dwie minuty – oburzająca sprawa!) i dziennikarze do momentu ogłoszenia, która z zawodniczek właśnie wykonała skok, słyszeli jedynie pojedyncze dźwięki klapnięcia przy lądowaniu.
Na pierwszy oficjalny skok Rosjanki na Mistrzostwach Świata nie trzeba było długo czekać. Konkurs przyszło rozpocząć Marii Zotowej. Prawie zaraz po niej skakały Anastasija Wieszczikowa i Irina Taktajewa. Wszystkie trzy skoczkinie na tle światowych liderek prezentowały się dość słabo. Pojawiały się kolejno w strefie mieszanej w całkowicie różnych nastrojach.
Jedyne, co pozostało po wypowiedzi Wieszczikowej w moim dyktafonie, to tłumione szlochanie. 15-letnia Anastasija minęła reporterów, wycierając łzy z policzków. Zajęła 41 miejsce na 43 startujące zawodniczki. Wyprzedziły ją nawet dwie Japonki, które często wyśmiewa się nazywając „taborecikami”, a przecież chciało się być trzecią nie od końca, ale od początku! Kto teraz powstrzyma ich łzy?

Tymczasem 27-letnia Zotowa, można powiedzieć, aż promieniała szczęściem. To właśnie jej udało się zapisać na kartach historii rosyjskich skoków narciarskich i z trudem powstrzymywała emocje.
- Królowi spodobał się twój skok, nie wiesz? – zapytałem Zotową.
- Oj, - Marija niemal zasmuciła się – Nie mam pojęcia. Ale ogólnie zdarzało się, wychodziły mi o wiele lepsze skoki. Przepraszam, ale jestem tak wzruszona, że do tej pory nie mogę dojść do siebie. Czyż mogłam przypuszczać, że kiedykolwiek wystartuję na prawdziwych Mistrzostwach Świata?

- A nie mogłaś?
- Oczywiście że nie! Do 20 roku życia nie uprawiałam żadnej dyscypliny sportu. Żyłam sobie spokojnie, uczyłam się w college’u. Dorabiałam w swoim Niżnym Nowogrodzie jako kelnerka w kawiarni, która znajduje się niedaleko tamtejszej skoczni. Później przyszłam do trenerów i powiedziałam: „Chcę spróbować!”. Odradzali mi, ale w końcu się zgodzili. Spodobało mi się i się wciągnęłam. Nie marzyłam o żadnych mistrzostwach. Po prostu skakanie sprawiało mi frajdę. Później po raz pierwszy zabrano mnie na zawody, aż tu nagle zaczęła się kształtować reprezentacja Rosji. Wszystko jakoś tak się poukładało...
Zadziorna, wyróżniająca się ciętym językiem i bardzo dojrzała jak na swoje 19 lat Irina Taktajewa na tle koleżanek z drużyny wyglądała na spokojną i pewną. Sama to też potwierdziła:
- Staram się spokojnie odnosić do skoków. Nie płaczę jak Anastasija. Mam po prostu taką osobowość, choć oczywiście na Mistrzostwach Świata przeżywam o wiele silniejszy stres niż na zwykłych międzynarodowych zawodach.

- Zotowa pracowała jako kelnerka, kiedy zaczęła zajmować się skokami. A ty?
- Miałam 13 lat, kiedy zaczęłam uprawiać skoki, więc nie było mowy o pracy! Wcześniej zajmowałam się biegami narciarskimi, ale to nudne. Zupełnie nie ma tam adrenaliny. O zajęciu się skokami zadecydowałam sama. U nas w Szelkowie pod Moskwą była mała skocznia, gdzie trener pracował z grupą chłopców. Przyszłam, skoczyłam na nartach zjazdowych i trener powiedział, żebym przyszła za tydzień. Obiecał dać mi normalne narty przystosowane do skoków. Okazało się, że mam potencjał i wciągnęłam się.

- Nasza drużyna jest bardzo zróżnicowana pod względem wieku – kontynuowała Taktajewa – Są zupełnie młode 12-letnie dziewczynki. Całkiem niedawno jeździły razem z nami na zawody i ja ze swoim wiekiem 19 lat okazałam się najstarszą zawodniczką. Byłam dla nich jak mama – obserwowałam je, pilnowałam. Dlaczego prawie nie mamy kontaktu z męską drużyną? A to konieczne? Zresztą to oni nie utrzymują z nami kontaktu. Dla porównania, z drużyną młodzieżową żyjemy w dobrych relacjach.

Na głównego trenera żeńskiej reprezentacji Rosji Romana Kierowa natknąłem się prawie przypadkowo. Długo rozmawialiśmy przy wyłączonym dyktafonie. Młoda drużyna ma oczywiście jeszcze całą masę problemów, ale czy może być inaczej w przypadku reprezentacji, która dopiero co powstała?

Do Norwegii nie przyjechały dwie najbardziej utalentowane skoczkinie w kraju – 12-letnie Marija Kustowa z Magadanu i Sonja Tichonowa z Petersburga. Kustowa niedawno zajęła 11 miejsce na Mistrzostwach Świata Juniorów i śmiało mogłaby wystąpić w Oslo, ale ustalona granica wiekowa nie pozwala na występy zawodniczkom, które nie ukończyły 14 roku życia. Warto dodać, że zadaniem drużyny nie było tutaj wysokie miejsce, a po prostu konkurowanie z najlepszymi zawodniczkami na świecie. Walka na równi ze światową czołówką to kwestia przyszłości, w którą Kierow wraz ze swoimi podopiecznymi szczerze wierzy.

Siergiej BUTOW z Oslo. „Sport-Ekspriess”, 26.02.2011

*  *  *

Mistrzostwa Świata w Oslo. Skoki narciarskie. Kobiety. K90. 1. Iraschko (Austria) - 231,7 (97m + 97m). 2. Runggaldier (Włochy) - 218,9 (97,5m + 93,5m). 3. Mattel (Francja) - 211,5 (92m + 97m). 4. Logar (Słowenia) - 197,9 (91m + 88,5m). 5. Vtic (Słowenia) - 196,0 (88,5m + 97m). 6. Takanashi (Japonia) - 195,0 (92m + 93m)... 37. TAKTAJEWA - 50,4 (71,5m). 38. ZOTOWA - 46,6 (69,5m)... 41. WIESZCZIKOWA - 33,7 (64,5m).

‹‹ wstecz

Creation and support of the project - TelecomPlus

  Rambler's Top100
----------------------------------------------------------------------------------